Minął tydzień od ostatniego spotkania z Rylandem. Nie ukrywam trochę mi go brakuje. Następnego dnia obudziłam się leżąc na kanapie przykryta kocem, gdy go już nie było, a następnie dostałam smsa, że dziękuję za miło spedząny wieczór. Poczułam się dobrze z tą myślą, że mu się jednak spodobał dzień spędzony wspólnie ze mną. Dziś mam jechać na rehabilitację czyli powtórne spotkanie z Alexą .
Siedziałam w salonie, ubrana już w swoje dresy, gdy nagle telefon Brada zadzwonił. Czekałam aż skończy połączenie, pod czas gdy ja postanowiłam włączyć telewizor. Skakałam po kanałach, poszukując czegoś interesującego, gdy on jeszcze rozmawiał. Spojrzałam na zegarek w swoim telefonie, który mówił, że mamy jeszcze dobrą godzinę do moich zajęć. Jednak podróż trochę zajmuje, ponieważ ośrodek znajduje się w samym centrum Los Angeles, gdy ja mieszkałam na przedmieściach miasta. Po dłuższej chwili do salonu wszedł Brad z wyraźnym zakłopotaniem na twarzy.
-Laura.-zaczął, lecz od razu przerwał.
-Coś się stało ?- zapytałam unosząc brwi.
-Dziś chyba nie dam rady zawieźć cię do ośrodka.
-Dlaczego ?- rzadko kiedy to się zdarzało, jak już to w jakiś krytycznych sytuacjach u niego w pracy. Tak, Brad ma pracę, nawet dobrze płatną, starcza utrzymać nas i płacić za moją rehabilitację.
-Muszę jechać do pracy. Najwyżej zadzwonię do Alexy może jutro tam pojedziemy ?- zaproponował, w tym samym czasie gdy wpadłam na pomysł.
-Nie musisz.-uśmiechnęłam się. -Jedz do pracy, jeśli tak cię potrzebują.-wywrociłam oczami.-Natomiast ja znam kogoś kto mnie podwiezie.
-Naprawdę ?-zapytał z nie małym zaskoczeniem.
-Tak.-przytaknełam głową.
-Będę bardzo wdzięczny temu komuś jeśli cię tam zawiezie.- podszedł do mnie. -Uważaj na siebie.- pocałował mnie w czoło.
-Może będę mógł cię z tamtąd odebrać.
-Będę pisać.- puściłam oczko. Brad założył buty, po czym żegnając się ze mną wyszedł. Jeszcze raz wyciągnęłam swój telefon, wybierając odpowiedni numer.
Do:Ryland:)
Masz może prawojazdy ?
Tak Ryland był moim planem B, jeśli on mi nie pomoże to następne zajęcia będą za tydzień bierąc pod uwagę napięty plan Alexy.
Od:Ryland:)
Tak a co ?
Do:Ryland:)
Pomógł byś mi dostać się do ośrodka ?
Była to chwila nadzieji, również dobrze mógł się nie zgodzić. W tej chwili wszystko było możliwe.
Od:Ryland:)
Będę za 10 minut
Odczytałam wiadomość, chowając telefon spowrotem do kieszeni dresów. Nie spodziewałam się jego tak szybkiej reakcji moje przeczucia mówiły, że to zły pomysł, że będzie się od tego wymigiwac, a jednak postanowił mi pomóc. Wyłoczyłam telewizor, gdy niczego konkretnego nie znalazłam, pojechałam jeszcze do kuchni, aby napić się szklanki wody. Nagle po domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-Otwarte!-krzyknęłam odkładając szklankę do zlewu. Po chwili usłyszałam ciężkie kroki dochodzące z korytarza, mimowolnie moje serce szybko zabiło, poczułam wzrok na swoich plecach. Odwróciłam się, aby zobaczyć Rylanda z wielkim uśmiechem włosy tak, jak zawsze zaczesane do tyłu, biała bluzka i czarne dżinsy, a na nogach te same trampki.
-Jedziemy ?- zapytał posylając mi jeden z swoich uśmiechów.
-Jasne.- odwzajemniłam go i wyjechałam z kuchni, gdy nagle poczułam nagłe szarpniecie do przodu, czym się okazało, że Ryland postanowił pomoc mi dojechać do drzwi. Wyszliśmy z domu, gdy podałam mu klucze, aby zamknął drzwi. Przede mną stało wysokie, czarne auto marki bentley
Otworzyłam szerzej oczy, bo ono na pewno nie należało do najtańszych. Brunet otworzył drzwi, po czym położył swoją dłoń za moim plecami, a drugą pod nogami i unosząc mnie, posadził na fotelu. Czułam się za wstydzona całą to sytuacja, dla tego po chwili moje policzki były purpurowe. Ryland przejechał wzrokiem po moim bezwładnym ciale, po czym jak małemu dziecku zapiął pas bezpieczeństwa, co jeszcze byłam w stanie zrobić. Zamknął moje drzwi, a następnie złożył mój wózek i włożył do bagażnika. Po chwili znalazł się po drogiej stronie, zapalając auto. Rzuciłam szybko i zrozumiałe adres ośrodka, nadal czułam wypieki na swoje twarzy, nie chciałam aby je zauważył.
*
Jechalismy przez zatłoczone centrum Los Angeles. Stanęliśmy na czerwonym świetle. Spojrzałam się na park znajdujący się po mojej stornie. Ludzie biegali w każdą stronę, aby się tylko nie spóźnić. Nie którzy pogubieni całkiem siedli na ławce spoglądając w niebo.
-Życie jest straszne.-weschnełam, co Ryland usłyszał i spojrzał na mnie pytająco.
-Wysiadamy w określonym miejscu.Biegniemy do swoich obowiązków.Nie zauważamy piękna świata, innych ludzi.-wytłumaczyłam.
-Po czym znów nas rano budzik budzi.-dodałam, wlepiając wzrok w boczną szybę.
-Masz racje.-przytaknął.
- Ludzie Przyzwyczajają się do rzeczywistości, w której żyją, choć nie jest taka jakby chcieli, aby była. Później okazuje się, że jednak mogło być dużo trudniejsza niż wcześniej.-stwierdził, naciskając gaz, gdy na sygnalizatorze pojawił się zielony kolor.
- Chce ona stłumić w człowieku to, co w nim najlepsze.-skwitował zjeżdżając na boczny pas. Po chwili, zza zakrętu było widać duży budynek, do którego miałam przyjemność nie raz odwiedzać. Zaparkował auto na parkingu prawie, że pod samym wejściem. Wyłączył auto wyjmując kluczyki ze stacyjki i wyszedł. Usłyszałam jak zamyka bagażniki, po czym zaczął rozkładać wózek. Otworzył drzwi po mojej stronie. Odpiął mi pas, o którym kompletnie zapomniałam, co sprawiło, że znów poczułam się, jak dziecko. Podniósł mnie i posadził na wózku. Zaczął pchać w stronę automatycznych drzwi wejściowych, które gdy nas wyczuły natychmiast się otworzyły. Wjechaliśmy do środka. Po kierowałam go gdzie ma jechać, kiedy wreszcie zatrzymaliśmy pod wielką salą. Wystarczyło mi tylko czekać na Alexe.
-Dziękuję, że mnie tu przywiązłeś.-bąknełam. -Myślę, że dalej sobie już poradzę, możesz już wracać. -zaproponowałam, a gdzieś w głębi duszy krzyczałam "zostań", gdy rozsądek wziął górę, mówiąc stanowcze "nie".
-Chcę mieć pewność, że wszystko będzie okey, do tego chciał bym zostać i dowieźć cię do domu.
-Nie musisz. Nie chce sprawiać kłopotu. -spuściłam wzrok. Ryland przykucnął przede mną, łapiąc moją dłoń i zamykając w szczelnym uścisku.
-Nie jest to żaden problem, lecz przyjemność. Nie chce abyś wracała później sama, czuje się teraz za ciebie odpowiedzialny.-poczułam dziwny skurcz w brzuchu, a serce nagle szybciej zaczęło bić. Przyspieszyłam oddech, gdy nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
On się o mnie martwi
Powtarzała moja podświadomość.
-Dziękuję.-szepnełam, odwarzając się podnieść wzrok na jego brąz tęczówki. Tak intesywne kolor, patrzący na mnie za pewnie z lekką sadysfakcją, gdy nagle tą chwilę przerwało mi głośne kasłanie Alexy. Ryland odskoczy ode mnie, wstając na równe nogi. Spojrzałam na Alexe, która patrzyła się na Rylanda z lekką pogardą, gdy on nie zręcznie zaczesal włosy do tyłu, lecz byłam pewna, że gdzieś w środku cieszyła się, że widzi mnie z chopakim.
-Um, Alexa to jest Ryland mój...-zacięłam się chcąc dobrać odpowiednie słowo.-Przyjaciel.- wymusiłam uśmiech. -Ryland to jest Alexa moja rehabilitanka.-przedstawiłam ich. Brunet nie pewnie, wyciągnął dłoń w jej stronę, którą lekko uścisneła uśmiechając się. Alexa stanęła za mną, pchając mnie do drzwi, gdzie miały się odbyć ćwiczenia.
-Mogę wejść z wami ?- zapytał z lekkim zawahaniem Ryland.
-Jeśli tylko Laura na to ci pozwoli.-odpowiedziała Alexa. Chciałabym aby pojechał teraz jak najdalej stąd, nie chciałam aby mnie widział całą spoconą i wyczerpaną od bólu, co niosły ze sobą ćwiczenia.
-Um... Jasne.-usmiechnełam się sztucznie. Wjechaliśmy do sali, gdzie od razu Podjechaliśmy pod specjalną leżankę. Znów ten sam koszmar, gdy tylko zobaczyłam te piekielne łóżko, coś mnie zakuło w środku. Z każdym dniem powinno być leżej, gdy po mimo wszystko jest mi ciężej.
-Ryland mógł byś? - zapytała Alexa, pokazując ruchem głowy na mnie. Brunet przytaknął, po czym podniósł mnie kładąc na łóżku. Czułam się dziwnie wiedząc o jego obecność, a co dopiero o wzroku, który jeździł po moim ciele, do góry i do dołu. Alexa zeczeła ćwiczenia, zaczynając od stóp. Brunet zawzięcie przyglądał się jej ruchom, pod czas gdy ja szukałam jakiegoś ciekawego punktu na suficie.
-Mógłbym ?- zapytał się Alexy. Podniosłam głowę do góry, nie dowierzając co on chce zrobić.
-Tak, jasne.- odsunęła się, dając mu dostęp. Stanął na tym samym miejscu co ona. Czułam się trochę skrępowana, tym co się teraz dzieje. Brunet chwycił za moją stopę, podnosząc ją i powtarzając te same ruchy blondynki, która od czasu do czasu instruowała go. Nagle jej telefon zadzwonił, odsunęła się na bok, aby kontynuować rozmowę, co jakiś czas zerkając w naszą stronę.
-Wiesz, że nie musisz tego robić?- zapytałam półgłosem.
-Wiem, ale chcę.-na chwilę oderwał sie od ćwiczeń, aby spojrzeć na moją pewnie jeszcze czerwoną, twarz i posłał mi swój oszałamiający uśmiech. Gdy Alexa skończyła rozmawiać, podeszła do nas pokazując Rylandowie następne ćwiczenia, które następnie wykonywał.
*
Zajęcia tak jak zawsze skończyły się po około dwóch godzinach. Po ich skończeniu Ryland odwiózł mnie do domu. Wszystkie cwiczenie wykonywał on sam co mnie zdziwiło, że mu się chciało. Czułam się trochę dowartościowana przez to, że mam uwagę płci przeciwnej, co było na prawdę, wielką satysfakcją. Najdziwniejsze są jednak moje reakcje na jego dotyk, gdy mnie podnosi, dotyka ręki czy po prostu patrzy prosto w oczy. To co dziś zrobił było w pewnym stopniu urocze, że się mną w ogóle interesuje i poświęca mi swój wolny czas. Gdy wróciłam do domu, Brad nie zdążył podziękować Ryladowi za wszystko, cóż będzie miał pewnie inne okazje.
wtorek, 19 kwietnia 2016
piątek, 1 kwietnia 2016
Rozdział 8
To co się wydarzyło niedawno, gdy byłam u Rydel, było w pewnym stopniu magiczne. Pierwszy raz byłym tak blisko z jakimkolwiek chopakiem, nie czując odrazy do samej siebie. Prawda jest taka, że zawsze bałam się odrzucenia przez wózek, stopniowo zamykałam się w sobie, tak jest chyba do tej pory. W życiu mam takie momenty, w których potrzebuje, by ktoś bardziej niż zwykle potrzymał mnie za dłoń, szepnął "wszystko będzie dobrze", był obecny, bez względu na wszystko. To chwile, gdy musze stoczyć ciężką walkę z samą sobą.
Leżałam w łóżku, tempo wpatrując się w biały sufit. W domu ponowała zupełna cisza, co oznaczało, że Brad gdzieś poszedł. Weschnęłam myśląc, że ten dzień będzie taki jak wszystkie. Poczułam wibracje mojego telefonu, leżącego pod poduszką, na której spałam. Przewróciłam się na brzuch, wyjmując telefon.
Od:Nieznany
Może się dziś spotkamy ?-Ry
Wiedziałam, że to pisze Ryland, dziwiło mnie tylko to, że on sam na sam chce się ze mną spotkać. Od razu zapisałam sobie jego numer w kontaktach i odpisałam.
Do:Ryland:)
Z przyjemnością
Od:Ryland:)
Może u ciebie, nie chciał bym sprawić kłopotu
Do:Ryland
Nie ma problemu;) bądź za godzinę, za raz ci wyślę adres
Podniosłam się do pozycji siedzącej i pisząc mu mój adres. W pewnym sensie w środku czułam się podekscytowana jego obecnością. Wsiadłam na wózek od razu podjeżdżając do szafy i wybierając, a przynajmniej próbojąc wybrać coś najładniejszego. Ubrałam się w swoje najlepsze dżinsy i szarą, luźną bluzkę, po czym, zaczęłam się malować, trochę tuszu do rzęs i pudru, jak dla mnie wystarczająco. Wyjechałam z pokoju, kierując się do kuchni, odziwo zastając ją w całkiem dobrym stanie. Na stole zauważyłam zrobione kanpaki i małą karteczkę. Wzięłam ją do ręki, tym samym rozkładają ją "będę wieczorem nie czekaj Brad".
Wyżucilam kartkę do kosza i zajęłam się kanapkami. Spojrzałam na zegar, wiszący w kuchni nad stołem. Okazało się, że wszystko zajęło mi nie całe pięćdziesiąt minut, czyli już nie długo pojawi się Ryland. Po mimo, w tak krótkim czasie polubiłam go, lecz nadal się bałam, że następnego dnia idąc przez ulicę nie rzuci zwykłego
" cześć". Czułam wewnętrzny nie pokój, z tym, że nie znajdę z nim wspólnych tematów albo zapanuje nie zreczna cisza, co nie ukrywam chciałabym tego uniknąć. Położyłam talerz do zlewu, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, niepewnie pchnęłam wózek do przed pokoju. Przekręciłam zamek, po czym zobaczyłam Rylanda. Brąz włosy, został zaczesane do tyłu, na ustach zawitał wielki uśmiech, był ubrany w czarną bluzkę, z jakimś logiem i dżinsy, a na nogach miał białe vansy.
-Cześć.-powiedział dość niskim tonem. Otworzyłam szerzej drzwi, aby mógł wejść, rzucając ciche "hej". Szedł przodem, przede mną długim korytarzem, dochodząc do salonu. Ruchem ręki wzkazałam aby usiadł na kanpie, co natychmiast zrobił. Wózek ustawiłam tak, że byłam na przeciwko niego.
-Właściwe to...Um co cie do mnie sprowadza?-Zapytałam niepewnie.
-Po prostu... porozmawiać. -odpowiedział, kładąc swoją dużą dłoń, na mojej drobnej ręce, znajdująca się na podłokietniku wózka. Była bardzo ciepła, poczułam dziwny skurcz w dolnej partii ciała, zabrałam swoją dłoń, gdy uznałam to za nie odpowiednie.
-Boisz się mnie ?- zapytał, podnosząc jedną brew ku górze.
-Nie... to znaczy... nie wiem.- głos mi trochę drżał, nie mam pojęcia czemu tak na niego reagowałam.
-Czujesz pewną bariere, ktora odziela cie od ludzi?- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Nie, to nie tak.-pokręciłam głową, zaprzeczając. -Po prostu, boje się, że ktoś może mnie zranić.-zaczęłam nerwowo bawić się palcami, spuszczając na nie wzrok.
-Nie bój się.-wysłał mi pokrzepiający uśmiech. -Pokonaj barierę jaka oddziela cię od ludzi, która uniemożliwia ci nawiązywanie kontaktów i nie bój się, chwycić od kogos pomocnej dłoni. -podniosłam wzrok, na jego przejęty wyraz twarzy.
-Nie wyobrażasz sobie jakie to trudne, jaki to mi sprawia ból.- Co on może wiedzieć, co ja czuję, osoba porzucona przez swoją rodzinę, nie umiejąc otworzyć się na innych.
-Nie zobaczysz go gołym okiem,-mówiłam bliska płaczu, było to dość dla mnie trudne.
- A Twoje pocieszenie czy współczucie nie pomoże, dopóki nie zbliżysz się do człowieka, który jest w podobnej sytuacji, całym swoim sercem i nie zaczniesz prawdziwie współodczuwać.-zauważyłam na jego twarzy zakłopotanie. Mówiłam to co czuje.
-Dla mnie przede wszystkim jesteś kobietą. Cudownie stworzoną kobietą, która tak, jak każda pragnie być obdarzony miłością i traktowana tak, jak wszyskie.-uśmiechnął się. Czułam szybszą prace swojego serca, co wywołało jego słowa. Jestem dla niego kobietą ? Poczułam się w pewnym sensie wyjątkowa, nigdy nic miłego nie słyszałam od chopaka, zazwyczaj były to obelgi lub docinki. Mimowolnie na mojej twarzy, wkradł się mały uśmiech.
-Dziękuję.-powiedziałam pół głosem. Poprawiłam się na siedzeniu, z nie wielką sadysfakcją. Te słowa poprawiły mi trochę własną samoocenę, która jest bardzo niska. Ryland przejechał dłonią po swoich włosach, rozglodając się po pomieszczeniu.
-Na tamtym zdjęciu jesteś ty i?- wzkazał ruchem głowy, na drewnianą ramkę, stojącą na komodzie. Zdjęcie pokazywało mnie i Brada. Po mimo moich wyraźnych sprzeciwów, postanowił je wywołać i oprawic. Nie chciałam aby ono tu stało, ale on jest zbyt uparty. Wyglodałam na nim okropnie, było to zdjęcie z nienacka ja w dresach i bez makijażu, do tego zostało zrobione w ośrodku rehabilitacyjnym, przez Alexe.
-I mój brat.- dokończyłam za niego.
-Brat ?- podniósł jedną brew do góry. -Jak ma na imię ?- zapytał.
-Brad.-odpowiedziałam, wzruszając ramionami, nie rozumiałam po co mu to były do szczęścia potrzebne.
-Znasz go ?
-Ta... to znaczy nie.-szybko zmienił zdanie. -widzę go pierwszy raz. -uśmiechnął się, A ja miałam wrażenie, że ten uśmiech należał do wymuszonych, bądź sztucznych.
-Rozumiem, że nie ma go teraz tutaj ?- zapytał, trochę zdenerwowany.
-Nie, nie ma i nie wiem kiedy wróci. Wszystko okey ?- zapytałam, gdy zaczął bawić się swoim palcami.
-Tak. Może coś po robimy ?- zręcznie zmienił temat. -Na co masz ochotę ?
-Nie wiem.-wzruszyłam ramionami.
Troche zepsuł mi mój humor, po przez krótką rozmowę o moim bracie. Nie wszystko dzieje się wokół niego.
-To może jakiś film ?- zaproponował.
-Wybierz coś. -wzkazałam ręką na półkę, pełną filmów. Zostało to po tym, gdy Brad miał małą zajawke na oglądanie filmów. -A ja pójdę zrobić popcorn.-Obruciłam się w stronę kuchni, gdy Ryland zatrzymał mnie, chwytając za rączkę wózka.
-Poradzisz sobie ?- zapytał z troską.
-Do tej pory sobie jakoś radziłam. -stwierdziłam. Ryland przytaknął głową, po czym póścil wózek. Wjechałam do kuchni, szukając po szafkach pokornu. Znalazłam go w dolnej szafce, razem z miską. Jak dobrze, że Brad pomyślał o wszystkim. Włożyłam paczkę do mikrofalówki, odpowiednio ją na stawiając.
-Wybrałem już film, mam nadzieje, że ci się spodoba.-wszedł do kuchni.
-Ja też.- dodałam, gdy mikrofalówka wydała z siebie krótki dźwięk.
-Mogę ?- zapytał, gdy ją otwierałam. Odsunełam się dając mu dostęp. Wyjął paczkę otwierając ją i wsypując jej zawartość do miski, którą uprzednio wyjęłam. Ruszyłam do salonu, gdzie Ryland postawił miskę na szklanym stoliku, siadając na kanapie, biorąc do ręki pilota, włączając video.
-Możesz usiąść obok mnie, na prawdę nie gryze. -zaśmiał się.
-Nie... Um tu mi wygodnie.-próbowałam się z tego wymigac. Nie ma na tyle siły w rękach, aby się podnieść.
-Jak chcesz to mogę ci pomoc.- wstał z miejsca, idąc w moją stronę.
-Na prawdę nie trzeba.- zaprzeczyłam ruchem głowy, zignorował mnie położył jedną rękę za moimi plecami, a drogą pod kolanami, unosząc mnie. Szybko oplotłam ramionami jego szyję, bojąc się, że spadne. Powoli znizyl się ku kanapie, delikatnie kładąc mnie na niej, po chwili usiadł obok mnie, włączając film. Poczułam zimno na swojej skórze, mimowolnie potarlam dłońmi swoje ramiona.
-Zimno ci ?- zapytał unosząc brew.
-Tak.-przytaknełam. Wstał z kanapy, idąc w stronę pufy, gdzie były ułożone koce. Wziął jeden, idąc w moją stronę. Rozłożył go, nakrywajac mnie, a następnie usiadł i sam nakryl sobie nogi. Mimo to, nadal czułam chłod na swoich ramionach. Ryland przysunął się do mnie, zmniejszając między nami odległość.
-Przysun się do mnie, może będzie ci cieplej.-zaproponował. Nie pewnie, oparłam się o swoje ręce, podnosząc się w górę, tak aby usiąść bliżej. Podniósł swoją rękę, tak za znalazła się po drogiej stronie mojego ramienia, zrobił to nie pewnie, co były czuć po jego ruchach. Cały się spiąl, więc położyłam głowę na jego ramieniu. Rozluźnij się trochę, co sprawiło mi małą radość, że tak reaguje na mój dotyk. Po chwili film się zaczął...
Leżałam w łóżku, tempo wpatrując się w biały sufit. W domu ponowała zupełna cisza, co oznaczało, że Brad gdzieś poszedł. Weschnęłam myśląc, że ten dzień będzie taki jak wszystkie. Poczułam wibracje mojego telefonu, leżącego pod poduszką, na której spałam. Przewróciłam się na brzuch, wyjmując telefon.
Od:Nieznany
Może się dziś spotkamy ?-Ry
Wiedziałam, że to pisze Ryland, dziwiło mnie tylko to, że on sam na sam chce się ze mną spotkać. Od razu zapisałam sobie jego numer w kontaktach i odpisałam.
Do:Ryland:)
Z przyjemnością
Od:Ryland:)
Może u ciebie, nie chciał bym sprawić kłopotu
Do:Ryland
Nie ma problemu;) bądź za godzinę, za raz ci wyślę adres
Podniosłam się do pozycji siedzącej i pisząc mu mój adres. W pewnym sensie w środku czułam się podekscytowana jego obecnością. Wsiadłam na wózek od razu podjeżdżając do szafy i wybierając, a przynajmniej próbojąc wybrać coś najładniejszego. Ubrałam się w swoje najlepsze dżinsy i szarą, luźną bluzkę, po czym, zaczęłam się malować, trochę tuszu do rzęs i pudru, jak dla mnie wystarczająco. Wyjechałam z pokoju, kierując się do kuchni, odziwo zastając ją w całkiem dobrym stanie. Na stole zauważyłam zrobione kanpaki i małą karteczkę. Wzięłam ją do ręki, tym samym rozkładają ją "będę wieczorem nie czekaj Brad".
Wyżucilam kartkę do kosza i zajęłam się kanapkami. Spojrzałam na zegar, wiszący w kuchni nad stołem. Okazało się, że wszystko zajęło mi nie całe pięćdziesiąt minut, czyli już nie długo pojawi się Ryland. Po mimo, w tak krótkim czasie polubiłam go, lecz nadal się bałam, że następnego dnia idąc przez ulicę nie rzuci zwykłego
" cześć". Czułam wewnętrzny nie pokój, z tym, że nie znajdę z nim wspólnych tematów albo zapanuje nie zreczna cisza, co nie ukrywam chciałabym tego uniknąć. Położyłam talerz do zlewu, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, niepewnie pchnęłam wózek do przed pokoju. Przekręciłam zamek, po czym zobaczyłam Rylanda. Brąz włosy, został zaczesane do tyłu, na ustach zawitał wielki uśmiech, był ubrany w czarną bluzkę, z jakimś logiem i dżinsy, a na nogach miał białe vansy.
-Cześć.-powiedział dość niskim tonem. Otworzyłam szerzej drzwi, aby mógł wejść, rzucając ciche "hej". Szedł przodem, przede mną długim korytarzem, dochodząc do salonu. Ruchem ręki wzkazałam aby usiadł na kanpie, co natychmiast zrobił. Wózek ustawiłam tak, że byłam na przeciwko niego.
-Właściwe to...Um co cie do mnie sprowadza?-Zapytałam niepewnie.
-Po prostu... porozmawiać. -odpowiedział, kładąc swoją dużą dłoń, na mojej drobnej ręce, znajdująca się na podłokietniku wózka. Była bardzo ciepła, poczułam dziwny skurcz w dolnej partii ciała, zabrałam swoją dłoń, gdy uznałam to za nie odpowiednie.
-Boisz się mnie ?- zapytał, podnosząc jedną brew ku górze.
-Nie... to znaczy... nie wiem.- głos mi trochę drżał, nie mam pojęcia czemu tak na niego reagowałam.
-Czujesz pewną bariere, ktora odziela cie od ludzi?- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Nie, to nie tak.-pokręciłam głową, zaprzeczając. -Po prostu, boje się, że ktoś może mnie zranić.-zaczęłam nerwowo bawić się palcami, spuszczając na nie wzrok.
-Nie bój się.-wysłał mi pokrzepiający uśmiech. -Pokonaj barierę jaka oddziela cię od ludzi, która uniemożliwia ci nawiązywanie kontaktów i nie bój się, chwycić od kogos pomocnej dłoni. -podniosłam wzrok, na jego przejęty wyraz twarzy.
-Nie wyobrażasz sobie jakie to trudne, jaki to mi sprawia ból.- Co on może wiedzieć, co ja czuję, osoba porzucona przez swoją rodzinę, nie umiejąc otworzyć się na innych.
-Nie zobaczysz go gołym okiem,-mówiłam bliska płaczu, było to dość dla mnie trudne.
- A Twoje pocieszenie czy współczucie nie pomoże, dopóki nie zbliżysz się do człowieka, który jest w podobnej sytuacji, całym swoim sercem i nie zaczniesz prawdziwie współodczuwać.-zauważyłam na jego twarzy zakłopotanie. Mówiłam to co czuje.
-Dla mnie przede wszystkim jesteś kobietą. Cudownie stworzoną kobietą, która tak, jak każda pragnie być obdarzony miłością i traktowana tak, jak wszyskie.-uśmiechnął się. Czułam szybszą prace swojego serca, co wywołało jego słowa. Jestem dla niego kobietą ? Poczułam się w pewnym sensie wyjątkowa, nigdy nic miłego nie słyszałam od chopaka, zazwyczaj były to obelgi lub docinki. Mimowolnie na mojej twarzy, wkradł się mały uśmiech.
-Dziękuję.-powiedziałam pół głosem. Poprawiłam się na siedzeniu, z nie wielką sadysfakcją. Te słowa poprawiły mi trochę własną samoocenę, która jest bardzo niska. Ryland przejechał dłonią po swoich włosach, rozglodając się po pomieszczeniu.
-Na tamtym zdjęciu jesteś ty i?- wzkazał ruchem głowy, na drewnianą ramkę, stojącą na komodzie. Zdjęcie pokazywało mnie i Brada. Po mimo moich wyraźnych sprzeciwów, postanowił je wywołać i oprawic. Nie chciałam aby ono tu stało, ale on jest zbyt uparty. Wyglodałam na nim okropnie, było to zdjęcie z nienacka ja w dresach i bez makijażu, do tego zostało zrobione w ośrodku rehabilitacyjnym, przez Alexe.
-I mój brat.- dokończyłam za niego.
-Brat ?- podniósł jedną brew do góry. -Jak ma na imię ?- zapytał.
-Brad.-odpowiedziałam, wzruszając ramionami, nie rozumiałam po co mu to były do szczęścia potrzebne.
-Znasz go ?
-Ta... to znaczy nie.-szybko zmienił zdanie. -widzę go pierwszy raz. -uśmiechnął się, A ja miałam wrażenie, że ten uśmiech należał do wymuszonych, bądź sztucznych.
-Rozumiem, że nie ma go teraz tutaj ?- zapytał, trochę zdenerwowany.
-Nie, nie ma i nie wiem kiedy wróci. Wszystko okey ?- zapytałam, gdy zaczął bawić się swoim palcami.
-Tak. Może coś po robimy ?- zręcznie zmienił temat. -Na co masz ochotę ?
-Nie wiem.-wzruszyłam ramionami.
Troche zepsuł mi mój humor, po przez krótką rozmowę o moim bracie. Nie wszystko dzieje się wokół niego.
-To może jakiś film ?- zaproponował.
-Wybierz coś. -wzkazałam ręką na półkę, pełną filmów. Zostało to po tym, gdy Brad miał małą zajawke na oglądanie filmów. -A ja pójdę zrobić popcorn.-Obruciłam się w stronę kuchni, gdy Ryland zatrzymał mnie, chwytając za rączkę wózka.
-Poradzisz sobie ?- zapytał z troską.
-Do tej pory sobie jakoś radziłam. -stwierdziłam. Ryland przytaknął głową, po czym póścil wózek. Wjechałam do kuchni, szukając po szafkach pokornu. Znalazłam go w dolnej szafce, razem z miską. Jak dobrze, że Brad pomyślał o wszystkim. Włożyłam paczkę do mikrofalówki, odpowiednio ją na stawiając.
-Wybrałem już film, mam nadzieje, że ci się spodoba.-wszedł do kuchni.
-Ja też.- dodałam, gdy mikrofalówka wydała z siebie krótki dźwięk.
-Mogę ?- zapytał, gdy ją otwierałam. Odsunełam się dając mu dostęp. Wyjął paczkę otwierając ją i wsypując jej zawartość do miski, którą uprzednio wyjęłam. Ruszyłam do salonu, gdzie Ryland postawił miskę na szklanym stoliku, siadając na kanapie, biorąc do ręki pilota, włączając video.
-Możesz usiąść obok mnie, na prawdę nie gryze. -zaśmiał się.
-Nie... Um tu mi wygodnie.-próbowałam się z tego wymigac. Nie ma na tyle siły w rękach, aby się podnieść.
-Jak chcesz to mogę ci pomoc.- wstał z miejsca, idąc w moją stronę.
-Na prawdę nie trzeba.- zaprzeczyłam ruchem głowy, zignorował mnie położył jedną rękę za moimi plecami, a drogą pod kolanami, unosząc mnie. Szybko oplotłam ramionami jego szyję, bojąc się, że spadne. Powoli znizyl się ku kanapie, delikatnie kładąc mnie na niej, po chwili usiadł obok mnie, włączając film. Poczułam zimno na swojej skórze, mimowolnie potarlam dłońmi swoje ramiona.
-Zimno ci ?- zapytał unosząc brew.
-Tak.-przytaknełam. Wstał z kanapy, idąc w stronę pufy, gdzie były ułożone koce. Wziął jeden, idąc w moją stronę. Rozłożył go, nakrywajac mnie, a następnie usiadł i sam nakryl sobie nogi. Mimo to, nadal czułam chłod na swoich ramionach. Ryland przysunął się do mnie, zmniejszając między nami odległość.
-Przysun się do mnie, może będzie ci cieplej.-zaproponował. Nie pewnie, oparłam się o swoje ręce, podnosząc się w górę, tak aby usiąść bliżej. Podniósł swoją rękę, tak za znalazła się po drogiej stronie mojego ramienia, zrobił to nie pewnie, co były czuć po jego ruchach. Cały się spiąl, więc położyłam głowę na jego ramieniu. Rozluźnij się trochę, co sprawiło mi małą radość, że tak reaguje na mój dotyk. Po chwili film się zaczął...
Subskrybuj:
Posty (Atom)