Gdy miałam dziesięć lat potrącił mnie samochód, dlatego teraz jeżdżę na wózku. I tak, jestem niepełnosprawna. Jak ja nienawidzę tego słowa. Ono po prostu mnie ogranicza, zresztą tak jak wszystko. Równie dobrze te auto mogło by mnie zabić!
I tak, nikt by po mnie nie płakał. Nawet nie, którzy zaoszczędzili by sobie problemów, a mi upokorzenia.
Mieszkam w Los Angeles. California, słońce, plaża, zakupy i masa rzeczy, których nie mogę robić. Mieszkam w nie dużym domu z moim starszym bratem Bradem, dlaczego?
Dlatego, że moi rodzice zostawili mnie od razu po wypadku, ponieważ uznali, że nie jestem dla nich "idealna", a Brad nawet nie wiem, do tej pory mi nie powiedział. Wiem, że to dla niego ciężki temat, więc nie naciskam.
Od tamtego czasu, wszystko zaczęło się walić. Podobno, mam jakąś szansę na to abym mogła chodzić. Ale z dnia na dzień tracę nadzieję, że mi się to uda. Brak efektów. Chodzę na rehabilitację od długich sześciu lat. Pół swojego życia spędziłam w ośrodku lub w szpitalu.
Tak dużo straciłam. Jedynie mój brat podtrzymuje mnie na duchu. Czasem mam wrażenie, że to właśnie on walczy za mnie.
W szkole. Jak ja jej nienawidzę. Wyniki w niej mam nawet dobre. Nie licząc oczywiście ludzi. Gdyby nie oni, moje życie było by bajką, ale one w rzeczywistości nie istnieją. Codziennie jadąc na wózku do klasy czy też do szkoły, słyszę te żałosne teksty za moimi plecami, nawet nie mają odwagi powiedzieć mi tego w twarz, lecz nie oni. Nie ci, co zamienili moje życie w szkole w piekło. Czasem chciałabym mieć, po prostu przyjaciółkę taką od serca, z którą można porozmawiać o wszystkich, przy której możesz być sobą. Ale nie mam takiej osoby, no bo kto by się chciał przyjaźnić z kaleką? Nikt.
Najbardziej to chcę mieć szansę by, spełnić swoje marzenia. Od piątego roku życia chodziłam na zajęcia taneczne, pięć lat trudnych i męczących treningów, poszły na marne.
Chciałabym kiedyś wstać i tak po prostu zatańczyć, tak jak za dawnych lat. To jest moje marzenie. Tylko czy możliwe?
Pewnego dnia przez pewne osoby w szkole, załamałam się. Uświadomili mi, że nikomu tu nie jestem potrzeba, że jestem tylko ciężarem. I tak dzień w dzień, to samo mi powtarzali. Aż wreszcie, doszłam do tego sama.
Wróciłam do domu. Pustka. Wjechałam do łazienki. Otworzyłam szafkę pod zlewem i zaczęłam szukać upragnionej rzeczy. Wyjęłam ją z opakowania i przyłożyłam do nadgarstka. Nigdy nie było stać mnie na to, by ją przyłożyć, aż do teraz.
Poczułam zimny metal, na swojej skórze. Pociągnęłam nią wzdłuż skóry. Wpatrywałam się w ranę, z której zaczęła się sączyć krew. Czerwona, tak czerwona, że przypominała kolor bordo.
Drugie cięcie.
Za to, że ten samochód mnie nie zabił.
Trzecie cięcie.
Za to, że rodzice mnie zostawili.
Czwarte cięcie.
Za to, że nigdy nie spełnię swoich marzeń.
Z mocno zaciśniętych powiek, wypłynęła samotna łza. To oni doprowadzili mnie to takie stanu. Do tego stopnia, że chce zniknąć z tego życia. Krew z ran płynęła strużkiem po ręce, łokciu i spadały na podłogę w łazience. Poczułam ulgę. Powinna to już dawno zrobić.
Jesteś tylko ciężarem
Wyrzutkiem.
Moją podświadomość, wciąż powtarzała te same słowa. Krew kapała na ziemię, tym samym tworząc małą kałuże. Patrzyłam jak kropla, za kroplą, wypływa ze mnie kolejna tym samym, ulatywało ze mnie życie. Co ja mówię, ono już dawno mnie opuściło, wtedy kiedy jeszcze umiałam się śmiać z byle rzeczy i uśmiechać. Teraz, jak próbuje to zrobić wychodzi mi jedynie grymas. Moje życie już dawno straciło, jakikolwiek sens. Nie mam po co i na co żyć. Obraz przed oczami, zaczął mi się powoli rozmazywać. Zaczęłam pospiesznie mrugać, aby przywrócić ostrość. Na marne.
-Laura!- do pomieszczenia wbiegł Brad.
-Coś ty na robiła?! - wziął ręcznik i obwiązał go wokół mojego nadal krwawiącego nadgarstka. Nic nie mówiłam, nie miałam siły. Oczy powoli mi się zamykały. Powoli zaczęłam tracić świadomość.
Moje powieki opadły. Widziałam już tylko ciemność.
Umarłam?
Jedyny obraz jaki pamiętam, to przerażonego Brada.
Ojeje!
OdpowiedzUsuńJakie to jest wspaniałe.
Mam nadzieję, że nic się nie stanie mojej Laurze.
Super to opisałaś. Te wszystkie uczucia.
Wow. Tylko tyle mogę powiedzieć.
Trzymaj się i do następnego.
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Laury. Tyle przeszła. Mam nadzieję, że w końcu stanie na własnych nogach.
Czekam na next. :*
Ps. Zapraszam cię na nowy rozdział na moim blogu:
http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/2016/02/rozdzia-29.html?m=0
Niepełnosprawna Laura?? Czytałam o niewidomej, ale nie o niepełnosprawnej. To jakaś odmiana.
OdpowiedzUsuńTrudny temat sobie wybrałyście. Powie wam to każdy. I nawet, jeżeli wam się nie uda, zawsze będzie miały moje poparcie. Za odwagę. Wziąć się za coś takiego... Szacun, dziewczyny, szacun.
Życzę wam samych pomyślności oczywiście. Wierzę, że dacie rade, a dzieki wam Lau stanie na własnych nogach. A przynajmniej mam taką nadzieję.
No i jest starszy brat... Kocham starszych braci. Sama chciałabym go mieć ;)
To do napisania, dziewoje :-*
Pozdrowionka i powodzenia z następnym rozdziałem ;)
~ Alex
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWspółczuje Laurze, że tyle przeszła mam nadzieje, że będzie dobrze z nią :)
Czekam na następny
A i zapraszam na mój
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Świetny <3
OdpowiedzUsuńJa też już czytałam o nie widomej Lau, a o niepełnosprawnej , to jeszcze nie. Fajna odmiana.
Mam nadzieje, że kiedyś Lau stanie na nogi i będzie normalnie chodzić. Szkoda mi też jej:(
Lubie Brada:) Taki fajny starszy brat.
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Bardzo oryginalny pomysł i świetnie napisane. Styl - miodzio. I wiem, że teraz być może wyjdę na czepialską, ale taka malutka rada i wszystko będzie super: przed opublikowaniem nowego rozdziału zawsze przeczytajcie go jeszcze raz, żeby wyłapać jakieś małe literówki itd.
OdpowiedzUsuńPoza tym wszystko świetnie napisane :D
Zabieram się za czytanie następnego rozdziału i życzę Wam dużo weny.
Pozdrawiam "D
Lauren