piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 3

*Następnego dnia *

Wstałam rano. Znów szkoła. Uh, znów te wścibskie komentarze, których pewnie się nie obędę, między innymi dlatego, co ostatnio się stało. Teraz pewnie, jestem obiektem kpin i żartów, ze stromych innym, których nie znoszę. Moim zdaniem, każdy ma swoje życie i nim powinni się zająć, a nie interesować się innymi. Ale ludzie, nie byli by ludźmi, gdyby nie żywili do kogoś urazy. Po mimo że nigdy go nie znałaś i nie wiesz, co mu zrobiłaś, to on zawsze, będzie stawiał na swoim. Upokorzy i zniszczy. Bez litości.

Ubrałam się w zwykłą bluzkę i spodnie. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam na sobie jakąkolwiek sukienkę. I pomalowałam się. Gotowa, wyjechałam na korytarz, trzymając na kolanach, swoją szkolną torbę. Wjechałam do kuchni i podjechałam do stołu, na którym już stały, ciepłe tosty, zrobione przez Brada.

-Dzień dobry !- przywitał się.

-Hey. - powiedziałam, dość oschle.

-O, ktoś tu wstał lewą nogą.- usiadł na przeciwko mnie. Wywróciłam oczami. Nic nie odpowiedziałam, tylko zajęłam się jedzeniem tostów. Tak mi się nie chce, iść do miejsca, w którym jestem nie akceptowana. Czuje się tam, jak ostatni wyrzutek, czekający na czyjąś łaskę, czy też litość. Nie lubię, gdy ktoś ma nade mną przewagę. Ale co ja mogę ? Nic. Oni sami widzą, do jakiego stanu mnie doprowadzili i pewnie teraz będą, czerpać z tego cholerną satysfakcje. Nie, nie dam im tego teraz, tak łatwo.

-Kiedy są te zajęcia ?- zapytałam, a Brad o mało co nie zakrztusił się kawą.

-C-co ?- wyjąkał, między napadami kaszlu.

-O której są te zajęcia taneczne, o których mi mówiłeś ?- ponowiłam pytanie.

- Dziś o 15. Ty chyba...

-Nie wiem.- przerwałam mu i  wzruszyłam ramionami. Zjadłam resztę tostów, po czym wyszłam z domu kierując się do szkoły. Droga zawsze zajmuje mi mniej więcej z 15 minut, przejechałam przez bramę.

Jak ja nie chce tu być.

Ale mus to mus. Pojechałam w stronę wejścia, ponieważ za parę minut zaczyna mi się pierwsza lekcja. Jadąc cały czas słyszałam docinki, bądź plotki na mój temat . Stawało się to już powoli żenujące. Przecież sama sobie losu takiego nie wybrałam. To nie moja wina. A co najgorsze, że oni nawet nie umiął mi tego powiedzieć w twarz. Smutna prawda. Ale jednak człowiek woli usłyszeć najgorszą prawdę, niż kłamstwo.

Chciałam wejść do klasy, ale niestety ktoś zatrzasnął mi drzwi, przed nosem. Hm, żadna nowość, że ktoś mnie nie zauważa. Zrezygnowana, już sama otworzyłam je, po czym wjechałam do klasy.

~*~
Po skończonych 45 najdłuższych minutach, wreszcie wyjechałam z klasy. Nienawidzę matmy. Bo kto normalny ją rozumie. I tak jest to wiadomo, że większość tych rzeczy nie przyda się w życiu codziennym,  ale i tak każą nam się ich uczyć. Bez sensu.

Jechałam przez korytarz bez celu. Zawsze na przerwach, nie miałam gdzie się podziać, a najgorsze były lunche. Zazwyczaj jadłam sama w kącie, nie zawadzając nikomu.

-Uważaj jak jedziesz !- ktoś wpadł na mnie. Byłam tak pogrążona w myślach, że nawet nie zauważyłam, jak jadę ale jednak to nie była moja wina. To znów ten ktoś ma nogi i może mnie bez problemu ominąć, nie to co ja.

Spojrzałam się w górę i ujrzałam nad sobą Rikera. Nic nie odpowiedziałam, wolałam uniknąć z nim jakiejkolwiek rozmowy. Wyminęłam go, ale na mojej drodze stanął Ross. Uh, drugi ważniak, co myśli, że wszystko może.

-O kogo ja tu widzę ! - mówił dość głośno,  tak że cała uwaga z korytarza skupia się ku nam.

-Riker spójrz !- zawołał blondyna z długą grzywką opadającą mu na prawe oko, który od razu znalazł się obok Ross.

-Nasza księżniczka próbowała się zabić, ale jednak coś jej się nie udało. - zakpił. Po jego wypowiedzi, usłyszałam różne śmiechy, najwyraźniej bawiła ich ta cała sytuacja.

-Powiedz mi, co jest trudnego pociąć sobie żyły ?- zapytał z ironią. Nic nie odpowiedziałam. Nawet bym nie wiedziała co! Sprawnym ruchem, ominęłam ich i zawrotny tempem, zaczęłam jechać w stronę wyjścia.

-Czekaj ! Jeszcze nie skończyłem.
- krzyknął za mną. Ale ja, zdecydowanie tak. Czasem się zastanawiam, czy sprawnie komuś przykrości, daje im jaką przyjemność. Czy ja im coś zrobiłam, że oni tak mnie traktują ?

~*~

Cały dzień, omijałam wszystkich szerokim łukiem. Nie chciałam z nikim gadać, zresztą kto by chciał słuchać moim problemów, skoro ma swoje.

To był okropny dzień, dzięki Bogu już się kończy. Po skończonych zajęciach, wyszłam ze szkoły i popatrzałam na drugi budynek, do którego wchodzili inni nastolatkowie. Zbierali się, na otwarte zajęcia taneczne. Siedziałam tam parę minut, patrząc się tempo w drzwi,  które co raz były otwierane i myślałam, czy wejść czy nie . Wzięłam wszytko za i przeciw. Raz się żyje, wejdę zobaczy i wyjdę. Jak gdyby, nigdy nic.

Przejechałam przez próg. Rozejrzałam się. Każdy zbierał się w głównej sali. Jak ja tu dawno byłam. Wszędzie lustra, dyplomy za szczególne osiągnięcia i różnorodne zdjęcia z zawodów. Przyglądając się tym nagrodom zdałam sobie sprawę, że nigdy nie będę mogła tego doświadczyć. Cudem było by jakbym stanęła na własnych nogach nie mówiąc o tańcu.Myśląc o tym, poczułam wielką gule w gardle. Nie, nie będę płakać. Obiecałam sobie.

Odwróciłam się na wózku i  zaczęłam jechać w stronę drzwi,  przez które nie dawno wjechałam. Myślałam, że dam radę ale niestety. To dla mnie, zdecydowanie za dużo. Nagle na kogoś wpadłam. Głupia ja. Nie patrzę jak jadę.

-Przepraszam.- szepnęłam, nawet nie patrząc się na kogo wpadłam i szybko odjechałam.

-Ej stój!- przytrzymał mój wózek, blokując dalszą jazdę. Obszedł i stanął na przeciwko mnie.

-Coś się stało ?- zapytał. Pewnie zauważył, że byłam blisko płaczu.

-Nie,  wszystko okey. - spuściłam swój wzrok.

-Przecież widzę. - nie dawał, za wygraną.

-Nie ważne. Muszę już iść. - znów chciałam odjechać,  ale na marne.

-Skoro już to jesteś, to może zostaniesz zostaniesz  i zobaczysz występ. - spojrzałam się na niego. Brąz oczy, długie ale nie za długie kasztanowe włosy i ten uśmiech. Taki prawdziwy. Nie fałszywy.

-Nie...

-Chodź !nie pożałujesz.- przerwał mi.

-Jak jesteś tu pierwszy raz, to możesz iść ze mną. - pierwszy raz. Pff, to był mój drugi dom.
Nie odpowiedziałam.

-Uznaje to, jako tak.- uśmiechnął się i zaczął mnie pchać, w stronę wejścia na salę. Wiedziałam, że dalsze sprzeczanie się nie ma sensu. Dziwne, nawet nie znam jego imienia, a czuje jakbyśmy się znali długi czas.

-Powiesz mi przynajmniej, jak masz na imię ?- wyprzedził mnie z pytaniem.

-Laura. - uśmiechnęłam się, czego nie mógł zobaczy, ponieważ stał za mną ciągle pchając wózek.

-A ty ?-zapytałam.

-Elligton, ale mów do mnie Ell. - przejechaliśmy przez próg sali. Pchnął mnie w stronę siedzeń na przeciwko pustej przestrzeni, na której nie długo zacznie się  występ. Nie które miejsca były zajęte, przez rodziców trenerów i innych ludzi, aby zobaczy co dały te kilka, a nawet kilka naście lat treningów. Usiadł na krześle, nie daleko sceny, a mnie tak ustawił, że siedziałam obok niego.

-Właściwie to czemu tu jesteś ?- zapytałam,  ponieważ rzadko kiedy spotka się chłopaka, który przychodził na przedstawienie, tańca gatunku balet lub coś w
Tym stylu. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, pewnie nie wiedział o co mi chodzi.

-Mowie o tym, że zazwyczaj spotyka się tu rodziców dumny z osiągnięć swoich dzieci.

-Przyszyłem tu dla swojej dziewczyny.

-Oh,  będzie dziś występować ?- zapytałam.

-Nie - spuścił wzrok, tak jakby czuł się winny, że jego dziewczyna nie może dziś wystąpić.

-Przepraszam.

- Co?!nic nie szkodzi. Jak chcesz,  to mogę cię z nią poznać. - zaproponował.

-Nie, nie chce robić kłopotu do tego...

- Co ? Nie będziesz robić żadnego, nawet tak nie mów ! - bo dla mnie taki miły, jak nikt inny. Zawsze wszyscy omijali mnie szerokim łukiem, a tu taka miła odmiana.

-A to !- wskazałam ruchem ręki, na wózek.

-A co to ma do rzeczy ?- wzruszył ramionami.

-Każdy ma prawo żyć. - w jego słowach było trochę prawdy, teraz było mi wstyd, że nie cały tydzień temu próbowałam się zabić.

-Więc...?

-Zgadzam się.- uśmiechnęłam się, co zostało przez niego odwzajemnione. Światła na widowni zgasły, a zaświecili się nad samą sceną. Wszystkim szepty ucichły; a z oddali było słychać cichą muzykę, która z czasem stawała się co raz głośniejsza.




__________________________________
Hej kochani!
To mój pierwszy wpis na tym blogu. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Chciałabym was zaprosić do zakładki pytania jeżeli chcielibyście się czegoś dowiedzieć  to tam możecie pisać.

Chciałabym was również zachęcić do wyrażania swoich opinii w komentarzach.














7 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział!
    Jak dobrze, że przynajmniej Ell normalnie traktuje Laurę. Przynajmniej będzie miała jakiegoś przyjaciela.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :*
    Jak to dobrze, że Laura będzie miała jakiegoś przyjaciela.
    Czekam na następny
    A i zapraszam do mnie
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3
    To super , że Ell traktuje Lau normalnie, nie to co inni.
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejka.
    Te wyzwiska. Omg. Robi się strasznie.
    Mój kochany Ell jest normalny. Dzięki <3
    Świetny rozdział.
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :)
    Zapraszam też do mnie :)http://wszystko-zaczyna-sie-od-nowa.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie podoba mi się zachowanie Rossa. Zachował się jak zwykły dupek! Jeśli ma coś między nimi zaiskrzyć, mam nadzieję, że będzie Laurę błagał na kolanach o przebaczenie. -,-
    Rozdział super :)
    Pozdrawiam
    Lauren

    OdpowiedzUsuń
  7. ross to idiota! za karę nie napiszę jego imienia dużą literą! nie będzie mi tak traktował Lau! Ell jest spoko, już go lubi,e i zgaduję, że jego dziewczyną jest Delly...
    cudo!
    do napisania
    Kinga
    ps. zapraszam do siebie:
    http://raura-kinga-story.blogspot.com/
    http://innahistorialynchmarano.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń