Poczułam ukucie w dłoń i stłumioną rozmowę. Probowłam się poruszyć, ale ciało jakby odmówiło mi posłuszeństwa. Wciąż przed oczami miałam ciemność.
Czy ja jednak umarłam?
To by było zbyt piękne, by było prawdziwe. Słyszałam dwa męski głosy. Nie mogłam zrozumieć ich słów. Chciałam otworzyć oczy, ale szybko opadły. Były takie ciężkie. Ktoś chwycił moją dłoń i zamknął w szczelnym uścisku.
-Proszę Laura, nie rób mi tego. Zostałaś mi tylko ty.- usłyszałam, a na moje ręce poczułam słoną ciecz.
On płacze ?
Spróbowałam jeszcze raz otworzyć oczy. Po paru nastu nie udanych próbach, poraziło mnie jasne światło. Zaczęłam szybko mrugać, aby przyzwyczaić się do światła.
Widziałam białą lampę i tego samego koloru sufit. Nagle nad sobą zobaczyłam twarz Brada z wielkim uśmiechem na ustach, po chwili rozłożył ramiona otulając mnie swoim silnymi ramionami.
-Nie rób mi tego więcej - wyszeptał mi we włosy. Wstał ze mnie i usiadł na krześle przy moim łóżku. Spojrzałam się na swój nadgarstek. Cały owiniety bandażem. Jednak to nie sen. Zrobiłam to.
- 7 szwów.- powiedział, gdy wciąż przyglądam się swojej ręce. Po chwili pojawił się lekarz, witając nas i mówiąc moje wynik, które były dobre, więc następnego dnia mogę iść do domu. Wyprosił Brada mówiąc, żebym odpoczywała. Patrzyłam się tępo drzwi przez, które wyszli. Nie mogłam uwierzyć w to, że mam w sobie tyle odwagi.
Od tamtej pory na mojej karcie pisze " nie udana próba samobójcza ", tak musze się do tego przyznać chciałam uciec od problemów. Od świata.
Od wyjścia ze szpitala, Brad ma mnie ciągle na oku i kontroluje każdy mój ruch. Wiem, że się martwi, ale czy to nie jest lekka przesada ?
Minęło siedem dni, od kąt chciałam się zabić. Ale to nie znaczy, że już nie chce. Owszem chce, chce stąd wreszcie zniknąć, ale wciąż ktoś mi w tym przeszkadza. Ale komu było by mnie szkoda, rodzicom ? którzy mnie opuścili. Tylko jednego człowieka mniej, na tym świecie.
Dziś, wreszcie wychodzę ze szpitala. Czas się zmierzyć z tą szarą i smutną rzeczywistością. Z chęcią, zamknęła bym się w pokoju i nigdy nie wychodziła. Ale niestety, Brad mi na to nie pozwoli. Między innymi, tylko on trzyma mnie, jeszcze przy życiu.
Siedziałam już na swoim wózku, przed gabinetem i czekam na swojego brata, aż wyjdzie z gabinetu lekarskiego i wreszcie razem, wyjdziemy z tego białego piekła. Nie lubię szpitali, a zwłaszcza nastroju, który w nich panuje.
-Gotowa ?- powiedział Brad, wychodząc z pokoju. Przytaknęłam głową. Stanął za mną i zaczął pchać wózek, w stronę parkingu. Tak, wreszcie stąd wychodzę. To były ciężkie siedem dni. Co dzień, przychodził do mnie Brad i przesiadywał ze mną, całe dnie, żeby przypadkiem czegoś sobie nie zrobiła. Nawet gdybym chciała, to bym nie mogła, między innymi dlatego, że wszystko jest z plastiku nóż, talerz, widelec, a nawet szklanki. Do przesady.
Wyjechaliśmy na świeże powietrze. Odetchnęłam. Tak bardzo, mi go brakowało. Podjechaliśmy do jego auta, po czym Brad otworzył drzwi, od strony pasażera, podszedł do mnie i podniósł mnie z siedzenia, po czym posadził na fotelu w samochodzie. Złożył wózek, który od razu schował do bagażnika i już po chwili, znalazł się obok mnie, za kierownicą. Odpalił go i odjechaliśmy. Siedziałam na fotelu, z głową opartą o szybę, patrząc jak z zawrotną prędkością wymijamy inne auta. Od kąt pamiętam, Brad fascynował się szybką jazdą. Natomiast ja, nie za bardzo, za nimi przepadałam.
-Mam propozycję. - odezwał się, stając na czerwonym świetle. Swój wzrok przeniosłam na niego, czekając aż dokończy.-Jutro po szkole, są otwarte zajęcia taneczne.- spojrzał na mnie. -Chciałbym, żebyś poszła na nie...
-Nie ma mowy !- przerwałam mu, jednocześnie podnosząc głos.
-Laura...
-Nie !- odpowiedziałam stanowczo, znów mu przerywając. -Wiesz, w jakim jestem stanie. I dobrze wiesz, jak bardzo kochałam taniec. - powiedziałam, z wyrzutem. Zacisnęłam mocno powieki, nie chciałam płakać, nawet przy swoim bracie. To oznaka słabości, której nienawidzę.
Nikt nie wie, ile bym dała, by wstać na nogi i tak po prostu zatańczyć. On dobrze wie, jaką to dla mnie ma wartość i ile dla mnie znaczy. Może myślał, że z tym tekstem, uściskam go i powiem dziękuję? Niedoczekanie. Czasem, jego logika, przeraża mnie.
On może wsiąść za kierownicę i poczuć wiatr we włosach, a ja muszę siedzieć na wózku i czekać na cud, który może da mi rehabilitacja. Właśnie może. Ciągle ćwiczenia, nie dające żadnego efektu. Strasznie mnie to dobija. Gdybym miałam chociaż, małą gwarancję, że będę chodzić, moja motywacja na pewno, była by większa. Niestety.
Lekarze mówią, że jest co raz lepiej, ale ja widzę, jak kłamią mi w żywe oczy i załamują ręce. Nie chcą mi tego powiedzieć w twarz, bo chcą trzymać mnie na duchu. Ale też w kłamstwie. Taka prawda, muszę się z tym pogodzić, że nigdy nie będę chodzić, że już nigdy nie zatańczę. To była moja miłość, która jeszcze dawała mi nadzieje. Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Ona już dawno poszła w nie pamięć, po prostu umarła. Ale czy w moim przypadku ? Czy to w ogóle prawda ? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Nikt nie zna.
-Przepraszam. - wyszeptał i ponownie skupił się na drodze.
Już bez żadnych rozmów, dojechaliśmy do domu. Teraz z całą pewnością, wybiegła bym z samochodu, trzaskając drzwiami. Ale tylko jak ? Jestem przecież, zależna od drugiej osoby. Mało, której czynności, umiem sobie sama poradzić. Brad wysiadł z auta i otworzył bagażnik, aby wyjąć mój wózek. Rozłożył go i już po chwili znalazł się po mojej stronie, otwierając drzwi. Znów mnie podniósł i posadził na wózku, który ogranicza mnie na wszelkie sposoby. Razem wjechaliśmy do domu, jedynym o czym myślałam, to zamknąć się w pokoju i mieć święty spokój. Co i tak zrobiłam, bez słowa, skręciłam do swojego pokoju. Wreszcie jakieś pomieszczenie, które jest moim jedynym azylem.
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda Laury. Ma marzenie, które nie wiadomo czy się spełni. Jednak mam nadzieję, że tak.
Piszesz wspaniale. :D
Czekam na next. :*
Cudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuńBardzo mi szkoda Laury ma na prawdę wielkie marzenie, ale z powodu trudności może się nie spełnić. Mam nadzieje, że jakoś to wyjdzie :*
Czekam na następny
A i zapraszam do mnie
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Świetny <3
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Laury, bo nie może spełnić swojego marzenia przez niepełnosprawność, ale wierzę, że jej się to uda. Szkoda mi też Brada:(
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Cudo<3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że marzenie Lau się spełni..
Czekam na next
Do napisania
Kinga :*
(mam taką samą chustkę jak Lau na zdjęciu XD)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie :)
http://wszystko-zaczyna-sie-od-nowa.blogspot.com/?m=1